Każdego roku
cieszyła mnie perspektywa zbliżających się świąt. Na dworze było biało, rześko,
niemal wszędzie pachniało świątecznym drzewkiem. Ludzie byli dla siebie milsi,
rodziny godziły się po latach sporów, powstawały nowe pary, całujące się pod
każdą napotkaną gałązką jemioły, a co za tym idzie – dziewczyny były… co tu
dużo mówić, łatwiejsze (więc nawet Chace dostawał swoją szansę). Nawet
nauczyciele zdawali się z utęsknieniem czekać na zbliżający się urlop, nie
wspominając już o uczniach.
Tak, każdego
prędzej, czy później, dopadał świąteczny nastrój. Cóż, każdego z wyjątkiem
mnie. Tego roku marzyłem, by zajęcia lekcyjne trwały dłużej, czyli tak, aby
ferie świąteczne nigdy się nie zaczęły, ale kiedy tylko o tym myślałem, czas
biegł jeszcze szybciej. Zupełnie tak, jakby cały wszechświat, chciał w końcu
zobaczyć moją klęskę i nie mógł doczekać się mojego upokorzenia. Jakby same Mojry*
śmiały mi się prosto w twarz, czekając aż podwinie mi się noga.
Byłem pewien,
że tak właśnie będzie. Zresztą nie tylko ja.
Victoire często
bywała na mnie naprawdę wściekła, ale nigdy mnie nie unikała. Nie pamiętam,
żeby kiedykolwiek nasze relacje tak wyglądały. Rozmawiałem z Chacem (o ile jego
„dawanie punktów za wygląd” dziewczynom można nazwać rozmową), kiedy koło nas
przeszła Victoire razem ze swoimi współlokatorkami – Arią Littleford i Sky
Dearborn.
Pamiętacie
jeszcze Sky? Sky, dziewczynę o rok starszą niż mała Vi? Sky, nieco upartą,
niezależną, niebieskooką ślicznotkę?
Sky, tę, za którą szalał Chace, chociaż nie miał u niej żadnych szans?
Otóż od czasu, gdy Dearborn raczyła się odezwać do mojego nieokrzesanego,
powierzchownego i szowinistycznego kumpla i kilka dziewczyn to zauważyło, ten
stał się nie do poznania(fakt autentyczny).
- Dearborn… najwyżej
sześć – burknął Wood na tyle głośno, by przechodząca grupka dziewczyn mogła go
usłyszeć.
- Sześć?! – Sky
zatrzymała się raptownie, rzucając mu mordercze spojrzenie. – Sześć?! –
powtórzyła, idąc w naszym kierunku. Bez chwili zastanowienia, cofnąłem się krok
w tył. Hej nie oceniajcie mnie; wyglądała naprawdę niebezpiecznie.
- A ile byś
chciała, Dearborn? Dziesięć? – Chace skrzyżował ręce na piersiach, czerwieniąc
się jak piwonia.
- Zasługuję na
osiem! – warknęła Sky. – Przynajmniej w twojej skali. Słyszałam, jak oceniłeś
Padwę Pompkin na dziesięć! Albo jesteś ślepy, albo po prostu głupi.
- Bo co?
Uważasz się za ładniejszą niż Padwa?
- Tego nie
powiedziałam, ale inni najwyraźniej tak myślą – Jakby na potwierdzenie tego,
posłała perskie oczko, do jednego z przechodzących chłopaków. Zatrzymał się na
chwilę, by szturchnąć swojego kumpla; razem zmierzyli Sky spojrzeniem z góry na
dół. Ten pierwszy, zagwizdał z aprobatą. Sky wróciła wzrokiem do bordowego już
z (jak zakładam) zazdrości Chace’a.
- I co? To niby
miało znaczyć, że jesteś ładna, co? – prychnął. – Gość po prostu ma ochotę cię
przemacać, a ty już myślisz, że jesteś Bóg wie kim!
Sky otworzyła
szerzej oczy, układając przy tym usta w niemal idealne „o”. Jej policzki
pokryły się rumieńcem, a oczy na chwilę zaszły mgłą. Zacisnęła pięści i
odkręciła się sztywno na pięcie, rzucając na koniec jeszcze coś, co brzmiało,
jak „ciota”. Za nią ruszyły dwie pozostałe dziewczyny (nie muszę oczywiście
dodawać, że Victoire nawet na chwilę nie spojrzała w moją stronę?). Chace stał
niewzruszenie, najwyraźniej dumny z siebie.
- Idiota –
syknąłem, stając naprzeciw niego.
- Ale co?
- Gość ma
ochotę cie przemacać? – powtórzyłem, cytując mniej więcej, jego słowa. – Na
głowę upadłeś?
- Niby, czemu?
- A temu, że
dziewczyna, w której się kochasz od drugiej klasy, właśnie została nieźle
poniżona i to przez ciebie, baranie – Chace zamrugał kilkakrotnie oczyma, ale
widocznie wystarczyła mu chwila na opanowanie.
- No tak, pan
wszystkowiedzący! W końcu tobie świetnie układa się z dziewczynami i żadnej nie
poniżasz, co? – żachnął się Wood.
- Nie wiem o
czym mówisz.
- Faktycznie.
Jesteś zbyt zapatrzony w czubek własnego nosa, żeby zobaczyć kogoś innego –
Spojrzał za moimi plecami, na trójkę dziewczyn, które przed chwilą z nami
rozmawiały. Patrzył na Victoire. Stała, podpierając ścianę z grobową miną. Rękę
zawiesiła na ramieniu przyjaciółki i pocierała je lekko. Wyglądała tak, jakby
nie spała co najmniej przez kilka nocy.
- Zaraz wracam
– mruknąłem, nie spuszczając wzroku z Vi.
- Jasne, idź!
Wielkie dzięki, mógłbyś chociaż przez chwilę poudawać mojego skrzydłowego! –
zawołał za mną Chace, ale zignorowałem go. Podszedłem do dziewczyn, najpierw
stając przed Sky.
- Hej, Es, nie
przejmuj się. Chace to tylko…
- Skończony
dureń, może tak? – wtrąciła Aria.
- Mógłbym
próbować zaprzeczyć, ale oboje wiemy, że to nie ma sensu. To i tak
najłagodniejsze określenie, jakiego można użyć na niego – Uniosłem lekko kącik
ust. Aria usatysfakcjonowana, skinęła mi głową. – Mimo wszystko, przepraszam za
niego.
- Uważaj, cud
chłopcze, bo jeszcze uwierzę, że masz czyste intencje – sarknęła Sky, nieco
zachrypniętym głosem. Aczkolwiek „cud chłopcze”, nieco mnie wystraszyło.
- Cud chłopcze?
– powtórzyłem, krzywiąc się. – Daleko mi – Sky wzruszyła ramionami. Zerknąłem
na Viktoire, ale ona zdawała się mnie dalej ignorować. Zupełnie, jakbym był
powietrzem.
- Vickie? –
mruknąłem, bardziej do podłogi niż do niej. Nie zareagowała (chociaż z drugiej
strony mogła też nie usłyszeć). – Możemy porozmawiać?
Doczekałem się
jej spojrzenia, ale było zupełnie inne niż to, jakie zawsze ku mnie kierowała.
Było chłodne. Jakby ciskała we mnie kolejnymi, ostrymi kryształkami lodu. To
spojrzenie kompletnie nie pasowało do ciepłego, fiołkowego odcienia jej
tęczówek. Ale zamiast odpowiedzi, tylko ściągnęła usta i odeszła na odległość
kilku kroków od przyjaciółek. Poszedłem za nią, bo najwyraźniej tego właśnie
chciała. Tylko, że ja kompletnie nie wiedziałem od czego zacząć. Prawdę mówiąc,
przez chwile myślałem, że nie zgodzi się na rozmowę. Zapominałem ciągle, że to
już nie jest mała dziewczynka, tupiąca na wszystko nóżką. Była dojrzała,
rozsądna i dumna. Szkoda tylko, że jedyne co potrafiłem robić, to ją ranić. Nie
mogłem się spodziewać przecież, że będzie mi wybaczała wszystko po kolei. A
mimo to, chciała… albo raczej godziła się mnie wysłuchać.
- Vickie… -
zacząłem, ale zanim przyszły do mnie kolejne słowa, minęła krótka chwila ciszy.
– Nie miałem pojęcia, że Kasja przyjeżdża do Nory na święta.
Prychnęła pod
nosem.
- Serio. Jestem
tak samo zaskoczony, jak ty. Szczególnie, że to dom twojej babci. Ale nie mogę nic
zrobić – Nie powinienem się jej tłumaczyć. Nie chciała tego. - Unikasz mnie.
Nie rozmawialiśmy chyba z tydzień. Pojutrze jedziemy do Nory. Nie chcę być
pokłócony z tobą w święta! Vickie, musisz zrozumieć. Nie mogę tak po prostu… -
urwałem na chwilę, szukając odpowiednich słów.
- Coś jeszcze?
Lekcje mi się zaczynają – Spojrzała w kierunku wchodzącej do jednej z sal
grupki uczniów i nie czekając na odpowiedź, ruszyła za nimi.
Byłem zbyt
zdezorientowany, żeby się ruszyć. Patrzyłem za Weasley, dopóki drzwi do klasy nie
zamknęły się za ostatnim pięciorocznym. Kiedy odzyskałem zdolność do oddychania
i ponownego wykonywania ruchów, przeniosłem wzrok na wciąż stojące pod swoją salą
współlokatorki Vi. Najwyraźniej obie obserwowały naszą „rozmowę”, bo ze
zmarszczonymi czołami przyglądały mi się. Aria wzruszyła nawet ramionami
bezradnie.
Wziąłem głęboki
oddech i ruszyłem w ich stronę. Musiały dać mi kilka odpowiedzi. Chyba
zasłużyłem, żeby wiedzieć?
- Victoire mnie
unika– powiedziałem, niezbyt bystro, stając tuż przed nimi. Sky chyba zdążyła
już otrząsnąć się po Woodzie i jego wywodach na temat urody, bo wyglądała
równie groźnie, co poprzednio. Chyba wolałem ją smutną.
- My nic nie
wiemy – zastrzegła od razu Ariana.
- No weź, nie
bądź taka. Potrzebuję tylko odpowiedzi na kilka pytań, to wszystko.
- Nawet na to
nie licz, cud chłopcze – syknęła Sky, unosząc wyżej głowę. – Nic ci nie
powiemy.
- Oj, Es –
zamruczałem, bardzo starając się być przekonującym. Według Sterlinga miałem
jako-taki „dar” do zjednywania sobie dziewczyn. Może warto go odkryć i zacząć
wykorzystywać? – Wiem, że ty wiesz. Jesteście najbliżej z Victoire, a nikomu
tak nie zależy na jej szczęściu, jak mi.
- Tobie?! Jakby
ci zależało na jej szczęściu, to przestałbyś prowadzać się z tą suką, Kasją, a
zajął się kim trzeba – wybuchła Sky, mówiąc dużo głośniej, niżby wypadało.
Kilka stojących blisko osób, cofnęło się. – Myślisz, że jak zrobisz te swoje
maślane oczęta, to Vickie zawsze wszystko ci daruje i do ciebie przybiegnie? O
nie, mój drogi. Już za dużo musiała się napłakać za ciebie. A te święta?
Mógłbyś przynajmniej udawać, że ci zależy na Vickie i jakoś to cofnąć.
- A co twoim
zdaniem mam zrobić? To nie moja wina, że Victoire jest zazdrosna! –
Podpuszczałem Sky. Doskonale wiedziałem, że chodzi o coś więcej niż zwykłą
zazdrość. Mimo wszystko moje męskie ego zostało mile połechtane. I tak; wiem,
że nie powinno.
- Dupek –
warknęła Dearborn, wymijając mnie. Na odchodnym, odkręciła się jeszcze ku mnie,
mierząc oskarżycielsko palcem w mój tors. – Radzę ci się dobrze zastanowić nad
twoimi priorytetami, Lupin. Możesz ją łatwo stracić, o ile już jej nie
straciłeś – Uśmiechnęła się szelmowsko. Ruszyła ku odpowiedniej sali. Poczułem
się tak, jakby ktoś dał mi w twarz.
- Czekaj! O
czym ty mówisz? – zawołałem za nią. Sky była z siebie wyraźnie dumna, bo
jeszcze tuż przed tym, jak zniknęła mi z pola widzenia, odwróciła ku mnie
głowę, ponownie się uśmiechając chłodno, ale już więcej się do mnie nie
odezwała.
Ktoś szturchnął
mnie w ramię.
- Uważaj! –
warknąłem do wymijającej mnie osoby. Dopiero po chwili zorientowałem się kim
ona jest. – Nie, Aria! Czekaj! – Podbiegłem do niej, zachodząc jej drogę.
Cofnęła się o krok, mocniej przyciskając do siebie podręczniki. – Błagam cię,
powiedz mi o co chodzi Sky.
- Ja nic nie
wiem – bąknęła, próbując mnie ominąć, ale nie dałem się tak łatwo. Schyliłem
się odrobinę, żeby móc spojrzeć jej w twarz. Złapałem ją delikatnie za ramiona.
Była łagodna i wiedziałem, że na „ładne oczy” jest w stanie mi wiele
powiedzieć. To było prawdopodobnie wredne, wręcz chamskie, ale nie miałem
innego wyjścia. Littleford naburmuszyła się.
- Daj spokój,
Aria. Przecież możesz mi powiedzieć.
- Ale nie
powinnam – odparła. – Spóźnię się na zajęcia.
- Nie spóźnisz,
jeśli teraz mi to powiesz. Ario, bardzo mi na tym zależy – zamruczałem głębokim
głosem. Dziewczyna jęknęła cicho. – Proszę.
- Victoire
spotyka się z kimś – wyjawiła niechętnie.
- Że co?! Vic…
ona… z kim?! – ryknąłem, aż podskoczyła w miejscu.
- Nie znam
szczegółów.
- Wystarczy mi
imię.
- Nie mogę.
- Ale już
zaczęłaś! Błagam cię.
- Przestań,
Ted. To, co robisz, jest paskudne – syknęła, pąsowiejąc. Ruszyła do sali, ale
tym razem nie byłem w stanie jej zatrzymać.
Wparowałem
mocno już spóźniony do klasy. Profesor Theakston (transmutacja) zmierzyła mnie
morderczym spojrzeniem.
- Dzień dobry,
panie Lupin – przywitała mnie lodowato.
Uśmiechnąłem
się na tyle uroczo, na ile tylko było mnie stać, odwracając się dumnie
wyprostowanym w jej kierunku (nadal idąc do ławki, gdzie siedział już Chace).
- Ależ dzień
dobry, pani profesor! – odpowiedziałem dziarsko, na co nauczycielka tylko
zarumieniła się ze złości.
- Kolejne
spóźnienie, Lupin? – rzuciła zza zaciśniętych zębów.
- Tak jest –
Wyszczerzyłem się, siadając w ławce.
- Żeby mi to
było ostatni raz – syknęła już po raz tysięczny tego roku. Chace zachichotał,
przybijając ze mną „żółwika”. Kiedy w końcu profesor Theakston odwróciła ode
mnie wzrok, mogłem zdjąć sztuczny uśmiech z twarzy i podzielić się z Woodem
nowym odkryciem.
- Victoire
spotyka się z kimś – mruknąłem bez zbędnych wstępów, ale Wood nie wydawał się być
tym jakoś specjalnie zdziwiony.
- Coś mi się
obiło o uszy.
- I nic mi nie
mówiłeś?! – zawołałem odrobinę za głośno, dzięki czemu znowu zasłużyłem sobie
na mordercze spojrzenie profesorki.
- No – burknął. – Jakoś tak wyszło.
- Ty chyba
sobie żartujesz! – Chace wzruszył tylko ramionami. Zagotowało się we mnie, ale
uznałem, że lepiej jest się opanować. – Dobra, okay. Możesz odkupić swoje winy,
Wood. Wystarczy, że mi powiesz, z kim się spotyka Weasley.
- Nie mam
pojęcia. Zapytaj Sterlinga, może on wie – szepnął, bo znowu byliśmy na muszce.
– Ja tam wiem od niego – Wciągnąłem ze świstem powietrze. Obaj wiedzieli! I
żaden nie raczył mnie poinformować.
- Przyjaciele,
cholera jasna – prychnąłem.
Z wielkim
trudem usiedziałem na miejscu do końca lekcji. Nie pamiętam nawet, jaki
mieliśmy temat. Odliczałem sekundy do upragnionej przerwy, a kiedy tylko
profesor Theakston pozwoliła nam się spakować, wystrzeliłem do drzwi.
Usłyszałem jeszcze tylko, jak wołano mnie po nazwisku, ale nie miałem ani czasu
ani ochoty się zatrzymywać. Czekałem pod klasą Victoire, a kiedy tylko osoby z
jej roku zaczęły wysypywać się na korytarz, zauważyłem, że po drugiej stronie
drzwi, czeka ktoś jeszcze i macha do mnie. Victoire wyszła w końcu ze
spuszczoną głową z sali. Wydawała się być przemęczona i smutna. Stanąłem tuż
przed nią, zachodząc jej drogę. Uniosła głowę, marszcząc wściekle czoło na mój
widok.
- Musimy
pogadać – powiedziałem sucho, ale zanim zdążyła otworzyć usta, ktoś do nas podszedł.
- Vickie!
Wybacz, nie mogłem cię wypatrzyć nigdzie w tym tłumie – Owy ktoś zaśmiał się
głęboko. Bałem się patrzeć w tamtym kierunku głównie dlatego, że już wiedziałem
kim jest ten facet. To z nim spotykała się Weasley. Czułem, że tracę kontrolę.
Moje dłonie same zacisnęły się w pięści i tylko cudem powstrzymywałem się od
wymierzenia ciosu. Zamiast tego, zaszczyciłem go spojrzeniem. – Cześć Ted! –
zagadnął do mnie żywo, wyciągając dłoń na powitanie w moją stronę. Przemogłem
się i specjalnie dla niej, podałem mu rękę (całkiem przypadkowo, uścisnąłem
nieco za mocno).
- Nate Walker –
syknąłem przeciągle, znowu przywołując na twarz mój wyjściowy, sytuacyjny
uśmiech.
- Nie będziesz
miał nic przeciwko, jeśli porwę ci Victoire? – spytał, zerkając wymownie w
kierunku Weasley. – Mamy małe opóźnienie.
Jasne, że będę miał, ćwoku!
- Nie, nie będzie
miał – odpowiedziała Blondi, w tej samej chwili, kiedy ja burknąłem „skądże”.
Rzuciła mi
tylko krótkie spojrzenie, zanim odeszła z innym.
***
*Mojry (gr. Μοῖραι Moirai)
– w mitologii greckiej uważane za boginie losu, utożsamiane przez Rzymian z Parkami. Boginie życia i śmierci, jedynymi ponad bogami olimpijskimi, których rozkazom nie podlegały. Znały przyszłość ludzi i bogów.
Podoba się? W
sumie miałam nadzieję napisać troszkę dłużej, ale wyszło, jak wyszło. Może
następnym razem ^^. Zaczął się rok akademicki i Lil poszła na studia (Jezu,
jaka ja stara jestem)! Dlatego też chciałabym prosić o cierpliwość, gdyż nie
jestem jeszcze pewna, jak to będzie wyglądało. Oczywiście pisania nie porzucam,
co innego robiłabym na wykładach (znaczna połowa tego rozdziału powstała na
wyjątkowo nudnych wykładach w przypływie dzikiej weny)! Jednak mogę mieć pewien
problem z dostępem do mojego laptopa. Mimo wszystko będę się starała.
O właśnie!
Macie jakieś konkretne pomysły? Chętnie je rozpatrzę (mam nadzieję, że
pozytywnie). Piszcie ;*
Tak w końcu się doczekałam! Uwielbiam twojego bloga i czekam następny rozdział:) (mam nadzieje, że nie tak długo jak na ten)
OdpowiedzUsuńOczywiście postaram się, zeby był dużo szybciej, mam tylko nadzieję, że mi wyjdzie ;]
OdpowiedzUsuńNareszcie, nareszcie, nareszcie! Gosh, jak ja kocham Teddy'ego *_* czekam na kolejny z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńxD cieszę się, że tak jest ^^. Mam nadzieję, że następny będzie jednak lepszy niż ten ;p
UsuńFantastyczne! <333
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać kolejnego! :D
Pozdrawiam ;D
Jagodzianka
Obiecuje dodac cos niedlugo :)
UsuńHej no gdzie rozdział !! ???
OdpowiedzUsuńHej! Przepraszam, ale mam kolokwia caly czas i sesję! Jak sie z tego wygrzebię, to dodam nowy ;]
UsuńHere are some dating tips for men to find their damsels. That is why it's especially important to command professionalism from the start. For a couple who has dated over the past three months, you're probably more inclined to kiss for longer, and our survey results agreed
OdpowiedzUsuńwith most saying that a long kiss is completely appropriate.
Feel free to visit my web site The Tao of Badass Review
When covering the area, it should be enough to use a regular
OdpowiedzUsuńbandage. After all, they can be readily sourced from the internet.
But since something was happening I decided to keep trying for a
few more nights.
Also visit my web page :: How to remove skin tags
This paste will be applied directly to the skin tag 3 times a day until the skin
OdpowiedzUsuńtag falls off. For extra guidelines, facts and
goods about how to get rid of acne please see this writer Bio below:
. This sounds drastic but as long as you pay due care and attention when carrying the task out
the removal should happen without a hitch.
Feel free to surf to my site: Skin tags removal
Sorry, but if you're not talking about my story, then get lost.
UsuńThese locations give you a closer and clearer view of the game and make you feel
OdpowiedzUsuńlike a part of it
Also visit my blog post: my site
The National Bureau of Economic Research (NBER) reports and keeps track of the
OdpowiedzUsuńUS business cycle expansions and contractions on a quarterly basis
Feel free to visit my webpage ... six flags fiesta texas coupons codes